» Recenzje » Gildia

Gildia


wersja do druku

Handluj, bracie, i to szybko.

Redakcja: Michał 'oddtail' Sporzyński

Gildia
Wydawnictwo Lizardy darzę specyficznym rodzajem zaufania. Wewnętrznie czuję, że jest zdolne do wykreowania wielkiej gry, która wsławi naród polski na międzynarodowej arenie planszówkowych maniaków. Trudno uzasadnić takie przekonanie, ale tak to już bywa ze ślepą wiarą. Lizardy rozpoczęło swoją karierę grą tragiczną – Legenda: Czas Bohaterów była debiutem smutnym i nieudanym. Gra była nudna, kiepska w zasadzie w każdym aspekcie i niedopracowana. Do dnia dzisiejszego Lizardy wydało jeszcze trzy tytuły. Całkiem przyjemną, lekką grę pod tytułem Łowcy Przygód (która jednak dzięki ogromnej losowości ma grono zaprzysiężonych przeciwników) jak i Romea i Julię, grę tak wizualnie odstręczającą, że wiele osób nawet nie zechciało spróbować w nią zagrać. Ostatnią zaś grą wydawnictwa jest właśnie Gildia, zupełnie odcinająca się od poprzednich produkcji.

Pierwszą rzeczą, z która nie spotkałem się nigdy wcześniej, jest nietypowe opakowanie w postaci plastikowego, zmodyfikowanego pudełka na kasetę VHS. Dziwne? Może, ale jest to kapitalne rozwiązanie odwiecznego problemu polskich wydawnictw pod tytułem "za 30-40 złotych nie można dostać wytrzymałego opakowania na grę". Dodatkowo, gra świetnie prezentuje się na półce. Zawartość pudełka nie oszałamia, ale jak na niewysoką cenę gry, klient z pewnością poczuje się usatysfakcjonowany – 12 kolorowych kamyków, spora ilość niezgorszych kart, kolorowa instrukcja i plansza do liczenia punktów. Wszystko prezentuje się całkiem nieźle. Zastrzeżenia? Karty wykonane są z dziwnego rodzaju kartonu, który bynajmniej nie jest wytrzymały, a na dodatek błyskawicznie się ścierają, co na czarnych obwódkach kart wygląda nie za dobrze. Bez koszulek karty błyskawicznie ulegną zniszczeniu. I jeszcze jedna uwaga odnośnie instrukcji – zajmuje ona dwa niewielkie karteluszki, szkoda tylko, że nie są nijak ze sobą spięte czy sklejone.

Zasady są w miarę proste i łatwe do ogarnięcia. Nie można jednak tego powiedzieć o instrukcji, która poskładana jest przez niewykwalifikowane tornado. Nawet przeczytana od deski do deski, wprowadza zamęt przez rozsypanie potrzebnych informacji w każdym możliwym zakamarku, a przecież instrukcja powinna być tak skonstruowana, by wprowadzić gracza w zasady gry stopień po stopniu, tak, by ten nie poczuł się nagle zagubiony. Kiedy uda się wreszcie ustalić, na jakich zasadach odbywa się rozgrywka, odkrywamy całkiem spory potencjał.

Gra opiera się głównie na licytacji, w mniejszym stopniu na handlu (który zyskuje jednak na znaczeniu w miarę, jak zbliża się koniec rozgrywki). Głównym celem graczy jest zdobywanie posiadłości drogą kupna i łączenie ich w przynoszące największe korzyści punktowe majątki. Gracze muszą się zdrowo nakombinować, by uzyskać jak najdogodniejsze dla nich posiadłości i wciąż mieć odpowiednią ilość gotówki, by spłacić pojawiającego się poborcę podatkowego, czy też móc wziąć udział w licytacji kolejnej, interesującej ich karty. Gracze mogą swobodnie handlować swoimi posiadłościami, jak i modyfikować już istniejące majątki. Licytacja jest jednak główną osią całej rozgrywki.

Ciekawym rozwiązaniem jest zastąpienie standardowych pieniędzy w postaci banknotów czy żetonów kartami kapitału, które wprowadzają dodatkowy aspekt taktyczny do rozgrywki. Trzeba bardzo uważać przy wydawaniu tychże pieniędzy, gdyż można niejednokrotnie, przez omyłkę, zalicytować czy zapłacić więcej, niż by się chciało – a wszystko to dzięki scalaniu kapitału, którego wartość potrafi szybko przyrastać, jeżeli używamy na przykład dwóch lub więcej kart tego samego koloru, ale o różnych nominałach. Nie należy więc kierować się ilością kart na ręce w ocenie zamożności przeciwników.

Nie zagłębiając się w tajniki mechaniki, mogę jedynie napisać, iż wszystko działa sprawnie i nadzwyczaj elegancko. Rozgrywka toczy się płynnie, nie tworzą się przestoje pomiędzy turami poszczególnych graczy, interakcja – jak w to grach opartych o licytację i handel – wysoka, a sama radocha z grania naprawdę spora. Dynamika rozgrywki jest na tyle duża, że nie daje czasu na nudę. Jedynie skalowalność nieco kuleje, gdyż rozgrywka na dwóch i trzech graczy to jakieś nieporozumienie. Jest nudna aż do bólu, cały urok Gildii gdzieś pryska, a gra zwalnia i staje się monotonna i rutynowa. Za to wariant na czterech i więcej graczy nie zawiódł mnie jeszcze ani razu. Słowem zakończenia – Gildia nie jest produkcją wybitną czy doskonałą. Nie stanie się światowym hitem, nie zyska ogromnej rzeszy fanatycznych wyznawców. Jest to jednak solidny tytuł, który jest wart swojej ceny, i który polecam z czystym sumieniem. Jeżeli ktoś zaproponuje mi rozgrywkę w Gildię, z pewnością nie odmówię.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 4.5 / 6
2.25
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Typ gry: ekonomiczna
Wydawca polski: Lizardy
Liczba graczy: od 2 do 6
Wiek graczy: od 10 lat
Czas rozgrywki: od 30 do 120 minut
Cena: 40,00 zł.



Czytaj również

Urban Panic
Dziel i rządź
- recenzja
Craftsmen
Euro w polskim stylu
- recenzja
Craftsmen
Z kamerą wśród pudeł #10
Łowcy przygód
A może by tak szybka ekspedycja?
- recenzja

Komentarze


~tetryk

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Przychylam się do zdania recenzenta. Gra jest naprawdę świetna. Adrenalinka rośnie z tury na turę. Nie zgodzę się tylko z opisem instrukcji. Dla mnie jest bardzo czytelna. Przeczytałem RAZ od dechy do dechy - za numrkami stron (nie rozkładałem karteluszków) - :) i wszytsko było jasne. Więcej takich gier od Jaszczurów i będzie GOOD!
17-04-2007 08:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.