Hej, to moja ryba

Kto wyskacze więcej ryb?

Autor: Artur 'GoldenDragon' Jaskólski

Hej, to moja ryba
Aż trudno uwierzyć, że ta znana i lubiana gra towarzyszy nam już od 10 lat. Pierwsze, niskonakładowe wydanie Pingvinas ukazało się w niemieckiej wersji językowej w 2003 roku. Dwa lata później gra otrzymała swój nowy tytuł, który w minimalnie zmienionej formie przetrwał do dziś. Na rodzimą edycję Hej! To moja ryba! przyszło nam czekać kolejne 3 lata, a ukazało się ono nakładem wydawnictwa Granna (recenzowaliśmy ją na Polterze). W 2011 roku licencję na tytuł wykupiło Fantasy Flight Games, a w oparciu o to wydanie na polski rynek trafiło najnowsze wydanie Hej, to moja ryba!. Omawiana pozycja to jeden z tych nielicznych tytułów, który przedarł się do szerszej grupy odbiorców i znany jest nie tylko miłośnikom planszówek. Günter Cornett i Alvydas Jakeliunas stworzyli grę, która w bardzo atrakcyjny sposób trafia nie tylko do dzieci, ale i ich rodziców. Na czym polega fenomen Hej, to moja ryba! – po odpowiedź zapraszam do recenzji.
Urocze, plastikowe pingwiny
Wygląd gry od pierwszego wydania wyraźnie ewoluuje. Mieliśmy drewniane pingwiny, były i pingwiny plastikowe. Nowa edycja Hej, to moja ryba ma wyraźnie mniejsze pudełko pokryte specjalną, zabezpieczającą fakturą. W środku znalazło się miejsce na papierową wypraskę z motywem ciemnoniebieskiego morza pełnego ryb. Elementy nareszcie nie "latają" po całym pudełku! Na zestaw składa się przede wszystkim 60 żetonów pokrytych siateczką zabezpieczającą. Niestety, krawędzie nie są zabezpieczone, przez co boki szybo się ścierają, a miejscami nawet rozwarstwiają. Za to 4 zestawy różnokolorowych, plastikowych pingwinów po 4 sztuki każdy prezentuje się wyśmienicie. Widać, że gra jest na licencji wydawnictwa Fantasy Flight Games znanego z bardzo dobrej jakości figurek. Każdy ptak jest inny, pełen detali. Oprawa graficzna w porównaniu do poprzedniej edycji wydaje się być kierowana przede wszystkim do starszego odbiorcy. Ilustracje na żetonach i wygląd figurek zdecydowanie bardziej przywołuje na myśl bardziej kreskówkowy sposób wymowy. Pingwiny i rybki są urocze, śliczne i zabawne. W pudełku znajdziemy jeszcze składaną instrukcję (znalazło się w niej nawet miejsce – na druczek reklamacyjny do wycięcia), która jest bogata w przykłady i dostarcza nam wszystkich niezbędnych do gry informacji. Najbardziej jednak zaskoczyła mnie obecność reklamy… przetworów rybnych firmy Seko, jednego z patronów medialnych Hej, to moja ryba!
Pingwiny – ptaki, które zbierają ryby
Każdy, kto gra w nowoczesne planszówki z pewnością spotkał się z opinią, że to zabawa dla dzieci, którą nie parają się "prawdziwi" dorośli. Hej, to moja ryba posiada jednak 2 zalety, które pozwalają zachwycić nawet opornych "casuali": prostotę zasad i wciągającą rozgrywkę. Oto przygotowujemy losowy układ żetonów kry. Każdy zawiera od 1 do 3 wizerunków ryb. W zależności od liczby graczy otrzymujemy pule pingwinów w jednym kolorze, które rozstawiamy na wybranych miejscach "planszy". W swojej kolejce gracz musi:
Kluczem do zwycięstwa jest, oczywiście, zebranie żetonów kry z jak największą ilością ryb. W sytuacji, gdy wszystkie nasze pingwiny zostaną zablokowane i nie będzie można nimi poruszyć, odpadamy z zabawy. Gra jest stosunkowo prosta, więc nie ma tu miejsca na jakieś wyjątkowo wymyślne taktyki. Na pewno należy bacznie kontrolować ruchy przeciwnika i nie dopuszczać, aby zajął większość żetonów kry z największą ilością ryb. Czasami jednak warto "odciąć się" na dłuższym obszarze i spokojnie wyzbierać ryby w miejscu, gdzie oponent nie ma już dostępu. Czy w dwuosobowym czy pełnym składzie gra się równie przyjemnie w każdej grupie wiekowej. Szkoda, że już w tak wiekowej pozycji autorzy nie pokusili się o jakieś dodatkowe warianty zabawy czy reguły zaawansowane.
Piękne pingwiny i nieszczęsne żetony
Hej, to moja ryba to szybka, urocza i przyjemna pozycja. W odmienionej oprawie graficznej z pewnością spodoba się najmłodszym graczom, nawet tym poniżej sugerowanego przez wydawcę wieku (8 lat). Zasady są przystępne, a mimo to zabawa nie jest trywialna. Jest tu nieco kombinowania i potrzeby kontrolowania poczynań przeciwnika. Na szczęście, to jedna z tych pozycji, gdzie mali i duzi mają wyrównane szanse i obie strony będą się razem bardzo dobrze bawić. Szkoda tylko, że nie pomyślano o lakierowanych żetonach, które z pewnością wydłużyłyby żywotność omawianego tytułu. Hej, to moja ryba to tytuł w sam raz na imprezowy "filler" czy przerywnik między bardziej wymagającymi tytułami. Nowa oprawa graficzna czyni z gry idealny prezent dla naszych milusińskich. Plusy: Minusy:
Dziękujemy wydawnictwu Granna za udostępnienie gry do recenzji.