» Recenzje » King of Tokyo

King of Tokyo

King of Tokyo
King of Tokyo to najnowszy tytuł, którego autorem jest sam Richard Garfield. To amerykański profesor matematyki i autor takich gier jak Robo Rally czy karcianki Netrunner. Niezwykłe to osiągnięcia, ale jest jedno, które przyćmiło wszystko: Richard Garfield to autor Magic: The Gathering – najsłynniejszej kolekcjonerskiej gry karcianej. A jak to wielkie nazwisko poradziło sobie z grą o zmutowanych potworach atakujących Tokio?
Kartonowe potwory i malutka plansza
King of Tokyo wydawnictwa Iello to gra w standardowym kartonowym pudełku. Na uwagę zasługuje fakt, że potwory, które okupują front pudełka są pokryte jakimś rodzajem lakieru – wyraźnie się błyszczą i odróżniają od tła. W środku znajdujemy plastikową wypraskę. Najważniejsze są oczywiście potwory – 6 grubych, kartonowych wizerunków umieszczamy w dużych, plastikowych podstawkach. Każdy ma swoją planszę, na której w lewym górnym rogu zaznaczamy punkty zwycięstwa, a w prawym dolnym aktualną ilość życia. Mamy garść zielonych, przezroczystych sześcianów, które symbolizują energię. Są też kości – 6 czarnych i dwie zielone. Całości dopełnia 66 kart (są cienkie, więc radzę je od razu zabezpieczyć koszulkami – jedna zdążyła się już mi naderwać) i okrągłe znaczniki specjalne. Jest niewielka kartonowa plansza symbolizująca Tokio oraz duża, kolorowa instrukcja angielska i mała, czarno-biała polska. Nie ma figurek, nie ma epickiej mapy, mała różnorodność elementów – nie poraża prawda?
Jak zostać królem Tokio?
Wybieramy potwora (dobór nie ma znaczenia – współczynniki na początku i tak wszyscy gracze mają takie same), ustawiamy jego współczynniki – zdrowie na 10, energię na 0, tasujemy karty, wybieramy 3, wybieramy pierwszego gracza i gramy. Potem jest jeszcze prościej. Mamy 4 tury: 1. Rzucanie i przerzucanie kości – bazowo rzucamy 6 kościami, które mamy prawo przerzucić w dowolnej konfiguracji do dwóch razy. 2. Używanie kości – symbole, które otrzymaliśmy na końcu swojego etapu rzutu, określają akcje, jakie możemy wykonać, czyli uzyskanie punktów zwycięstwa, uzyskanie energii, atak na przeciwnika w innej lokacji (bazowo wszyscy są poza Tokio) lub odzyskanie punktu zdrowia. 3. Zakup kart – tura jest opcjonalna, a podczas niej za zgromadzoną energię możemy kupić jedną z trzech dostępnych kart (wprowadzają one bonusy, które ułatwią nam rozgrywkę). 4. Koniec tury – rozstrzygamy efekty niektórych kart i przekazujemy kości graczowi po lewej stronie.
Proste, prawda? Jest jeszcze zasada Tokio. Za wejście do tej lokacji – dodatkowy punkt, za bycie w mieście na początku swojej tury + 2 punkty zwycięstwa. A przy 5 i 6 osobach dochodzi jeszcze lokacja Tokio Bay, niemal identyczna jak obszar zwykłego Tokio. Jest jeszcze kilka niuansów, ale instrukcja ma raptem dwie strony – warto przeczytać choćby dla przykładów wyników rzutu.
Wielką zaletą gry jest mechanika oparta na rzutach kośćmi. Co turę gracz podejmuje ryzyko, czy zadowolić się obecnym wynikiem, czy podjąć ryzyko i osiągnąć więcej. A przeciwnicy nie próżnują – ranią nas, psują rzuty i odbierają energię. Główną atutem gry są jednak karty, które zwykłą turlanie zamieniają w rywalizację z elementami strategii. Kupujemy je za zgromadzoną w czasie gry energię. Zawsze dostępne są 3 jednocześnie, po każdym zakupie dokładana jest nowa. Mimo że jest ich zaledwie 66 sztuk, to w czasie gry rzadko wyłożonych jest więcej niż 10. Ten mechanizm zapewnia niepowtarzalność każdej z rozgrywek. Opisy kart są od jedno-, aż po wielozdaniowe z dodatkiem specjalnych żetonów. Gra jest do tego bardzo szybka, z pudełkowych 30 minut, można przy zgranej ekipie zejść nawet do 15 minut. Jeśli przegramy – zaraz czeka nas kilka następnych rozgrywek, w których możemy się odegrać. Każdy gra na własny rachunek, ale są możliwe chwilowe sojusze, które są w stanie mocno namieszać w grze.
Król fillerów
Oczekiwałem od King of Tokyo, że będzie zabawną i lekką pozycją bez żadnych rewelacji. Rzeczywiście nie ma wielkich, plastikowych figurek potworów i nie ma ogromnej, epickiej mapy potworów, a do tego karty w koszulkach muszę chować pod wypraskę. Pewnie po częstych grach trochę się znudzi, ale jako filler sprawdza się znakomicie. Plusy:
  • karty, które bardzo urozmaicają rozgrywkę
  • możliwość wcielenia się w zmutowanego potwora
  • proste zasady
  • emocjonująca, dynamiczna rozgrywka
  • pomysłowa mechanika
Minusy:
  • brak mocy specjalnych potworów
  • brak trybu zaawansowanego
  • słabszy tryb dwuosobowy
Dziękujemy sklepowi Rebel.pl za udostępnienie gry do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
8.21
Ocena użytkowników
Średnia z 7 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: King of Tokyo
Typ gry: rodzinna, familijna, imprezowa
Projektant: Richard Garfield
Ilustracje: Benjamin Raynal
Data wydania oryginału: 2011
Wydawca polski: IELLO
Liczba graczy: od 2 do 6 osób
Wiek graczy: od 8 lat
Czas rozgrywki: ok 30 minut
Cena: 119,95 zł



Czytaj również

Potwory w Tokio: Power Up! Doładowanie
Ewoluuj albo giń
- recenzja
KeyForge: Zew Archontów
Nie ma dwóch takich samych wojowników
- recenzja
8Bit Box
Najnowsza konsola do gier
- recenzja
Królestwo Królików
Długouche imperium
- recenzja
Potwory w Nowym Jorku
Niszcząc Empire State Building
- recenzja
Heroes of Normandie
Przygoda w wojennej pożodze
- recenzja

Komentarze


Radagast Bury1
   
Ocena:
0
Miły zbieg okoliczności, właśnie dziś poznałem tę grę na Avangardzie :) Potrzebowaliśmy czegoś lekkiego na niecałe pół godziny i sprawdziło się świetnie :) Szkoda tylko, że nie dane mi było jej poznać przy większej ilości osób niż dwie, ale sama gra jest naprawdę krótka miła i przyjemna :)
23-07-2011 22:09
Fionaxxx
   
Ocena:
0
Szybka, przyjemna gra... Radagast, gra jest dużo lepsza od 3 osób ... może uda Ci się zagrać jeszcze raz, ale większym składzie.
23-07-2011 22:48
Radagast Bury1
   
Ocena:
0
Mam nadzieję, może na ZjAvie się uda :)
24-07-2011 19:34

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.