Kolejna notka o tym jak spopularyzować i uratować RPG w Polsce
W działach: rpg | Odsłony: 569Tekst będzie krótki i pozbawiony zbędnego teoretyzowania, bo i jedyna recepta jaka mi przychodzi na myśl jest dość konkretna i "osadzona w realiach". Pozwolę sobie jedynie na krótki disclaimer - jeśli uważasz, że rpg nie potrzebuje w naszym kraju jakiejś rewitalizacji, bo a) ma się świetnie lub b) ty grasz w co lubisz i masz gdzieś myślenie globalne to ok. Ale tekst kieruję do ludzi, którzy po pierwsze uważają, że rpg nie przeżywa obecnie jakiejś swojej złotej ery, przynajmniej nad Wisłą, a po drugie jakoś się tym jednak smucą i mają w sobie ten nerw, który sprawia, że chce się by inni ludzie lubili to co my i było ich więcej. Nie jest to skłonność przesadnie racjonalna, ale wydaje mi się głęboko ludzka i sam mam jej w sobie ogromne pokłady. Ustalone zatem.
A teraz moja recepta. Wydać w Polsce "The One Ring" i nowe Star Warsy Fantasy Flight Games. Ja wiem, koszty licencji. Ale serio. Dwie najpotężniejsze FRANCZYZY popkultury doczekały się w końcu, niemal równocześnie, systemów godnych i przytomnych. Do tego pięknie wydanych, solidnie wspieranych przez wydawnictwa (no, "The One Ring" miało swoje obsuwy, ale ostatecznie system żyje i jestem pewien, że pożyje) i zgrabnie łączących dobre cechy gier bardziej oldschoolowych z przetrawioną już porządnie refleksją nad graniem jakie wywołały gry tzw. indie. Tak sobie zbieram ostatnio ekipy do obu i widzę jak starzy gracze znów chcą złapać za kostki, a ludzie zupełnie spoza fandomu proszą mnie o sesje. Po prostu - Śródziemie i Odległa Galaktyka to potężne marki i potężne atraktory. Wykraczają poza środowiska fanów gier i poza środowiska fanów fantastyki. Wydaje mi się, że wydawnictwo, które zaryzykuje - wygra. Czas dla nerdostwa nastał w sumie dobry. Niech nastanie dobry i dla rpgów. Użyjmy Mocy i różdżki Gandalfa (lol) - sorry, ale nie ma mocniejszych czarów.