Phoenicia

Stracone zachody Lehmanna

Autor: Marcin 'Ezechiel' Zaród

Phoenicia
Według ekonomistów popyt można zaspokoić. Według miłośników gier ekonomicznych jest inaczej. Zawsze jest jakaś gra z tego gatunku, w którą warto zagrać (czyt. kupić). Nieśmiertelne klasyki pokroju Brassa i Wysokiego Napięcia również potrzebują chwili oddechu na półce.

Muszę przyznać, że Phoenicia nie wywołała u mnie rumieńców ani nadmiernej ekscytacji. Jej autor, Tom Lehmann, ma na koncie znakomity Race for the Galaxy i całkiem sympatyczne Um Krone Und Kragen. Z drugiej strony, ani oprawa graficzna gry, ani jej tematyka nie budziły we mnie specjalnej ekscytacji.


Pierwsze wrażenia


Okładka jest paskudna. Jestem twardzielem – lubię estetykę Wysokiego Napięcia, golę się bez zamykania oczu i podoba mi się okładka Caylusa – jednak oprawa graficzna Phoenicji zmusiła mnie do zdjęcia okularów w trakcie rozpakowywania jej elementów. O ile plansze graczy i plansza główna są całkiem przyzwoite i funkcjonalne, to grafiki na kartach absolutnie nie przypadły mi do gustu. Dołączone do gry plastikowe elementy nie poprawiły złego wrażenia.

Tematyka gry zachęca bardziej niż grafika – Phoenicia traktuje bowiem o narodzinach cywilizacji na obszarze Maghrebu i zachodniego wybrzeża Morza Śródziemnego. Innymi słowy, gra opowiada o cywilizacjach przechodzących z łowiectwa do rolnictwa i pasterstwa. Celem gry jest zdobycie jak największej ilości punktów prestiżu, przyznawanych za rozmaite wynalazki (symbolizowane przez karty rozwoju) oraz rozwój rozmaitych dziedzin życia (rolnictwo, myślistwo, górnictwo i tkactwo). Wynalazki, narzędzia i robotnicy mają swoją cenę – głównym źródłem zarobku jest zwiększanie zatrudnienia we wspominanych aspektach gospodarki. Innymi słowy – im więcej ludzi pracuje na naszych polach, łowiskach, w kopalniach i warsztatach – tym więcej środków możemy przeznaczyć na rozwój (np. budowę murów miejskich, spichlerzy lub portów).

Bądźmy szczerzy – miłośnicy twardych gier ekonomicznych grafiką przejmują się jedynie przez pierwsze pół godziny gry. Potem rozgrywka przenosi się do głów, zaś estetyka i tematyka zajmują wtedy drugorzędną rolę.


Mechanika


Esencją gry jest licytacja poszczególnych kart rozwoju. Wyświechtany mechanizm ubarwia jeden drobiazg – gracz może rozpocząć dowolną liczbę licytacji w swojej kolejce, jednak nie może brać udziału w tych, które rozpoczną się po jej zakończeniu. W ten sposób jeden z graczy, posiadający odpowiednio zasobną kiesę jest w stanie zdobyć kilka kart rozwoju w jednej kolejce. Z drugiej strony – koszta kart i ich rozkład są tak dobrane, aby jednemu graczowi nie wystarczyło na wszystkie zachcianki. Tak więc zgromadzenie pieniędzy na "zgarnięcie puli" wymaga osłabienia gospodarki i pasywności innych graczy w trakcie licytacji. Drugim elementem jest powiązanie ze sobą kart – dla przykładu cywilizacja, która wynalazła farbowanie tkanin zapłaci mniej za tkactwo.

Dzięki temu zabiegowi gra zyskała "na realizmie", ponieważ premiowane są takie działania, które stanowią logiczne następstwo poprzednich. Oczywiście – rolnicy mogą podebrać wynalazek karawan konkurentom posiadającym zwiadowców – jednak wymaga to wyższych stawek w licytacji i nie zawsze jest opłacalne.

Drugim etapem tury każdego z graczy jest inwestycja w gospodarkę. Po zakupieniu narzędzi i przeszkoleniu pracowników zwiększamy w ten sposób nasz dochód i prestiż. W wypadku gospodarki również zachowano gradację – na początku posiadamy wyłącznie rolnictwo i łowiectwo. Aby móc zarabiać na kopalniach lub warsztatach tkackich trzeba je najpierw wymyślić, wykupując odpowiednią kartę. Co gorsza, narzędzia górnicze i tkackie są znacznie droższe niż rolnicze i myśliwskie. Z drugiej strony oferują one znacznie wyższą "stopę zwrotu", co zaprocentuje w przyszłości.

Oprócz licytacji i inwestycji, musimy też dbać o pojemność naszych magazynów. Pod koniec każdej tury należy sprawdzić czy mamy możliwość zmagazynowania posiadanych pieniędzy. Jeśli nie zadbaliśmy o infrastrukturę – nadmiar przepada. Jak widać cały postęp polega na tym, że ludzkość wynajduje coraz efektywniejsze sposoby radzenia sobie z nadmiarem pieniędzy. Co ciekawe, pieniądze otrzymujemy w postaci mieszaniny monet i kart. O ile wartość monet jest stała, o tyle wartość kart jest w ograniczonym przedziale losowa. Nie niszczy to gry, ale zwiększa jej nieprzewidywalność – podobnie jak pieprz w rosole.

W tym momencie czuję się jak współpracownik Rejewskiego. Przedstawienie skrótu zasad wymagało ode mnie jakiś trzech godzin spędzonych na wertowaniu instrukcji i szukaniu odpowiedzi w Internecie. Zasady dołączone do gry są mętne, źle napisane i niejednoznaczne. Na szczęście w sukurs przyszedł mi Chris Nova i jego poprawiona wersja instrukcji. Bez tego dokumentu nie czytalibyście tej recenzji.


Rozgrywka


Na szczęście, przy pomocy Chrisa udało mi się rozszyfrować Phoenicię. Okazało się, że zasady nie są zbyt skomplikowane, zaś rozgrywkę (wraz z rozkładaniem elementów) można zawrzeć w dwóch godzinach. Po kilku pierwszych rundach mechanizm się "dociera" i gra nabiera płynności.

Jak w każdej dobrej grze ekonomicznej, pieniędzy jest zdecydowanie za mało w stosunku do bieżących potrzeb, nie wspominając o zachciankach. Gra premiuje konsekwencję w realizacji obranej strategii – element losowy występuje głównie pod postacią zmiennej kolejności kart. Ponieważ jednak wiemy jakie karty pojawią się na danym etapie rozgrywki – planowanie odgrywa w grze dużą rolę. Istnieje możliwość pokrzyżowania przeciwnikowi planów przy pomocy licytacji – wymaga to jednak sporo wyczucia, aby nie zalicytować za wysoko. Na szczęście, przy odrobinie wprawy, każdy wynalazek można wykorzystać na swoją korzyść.

Regularny przychód oznacza, że poważne błędy popełnione w początkowej fazie gry mogą zadecydować o jej wyniku. Małe pomyłki można odrobić przy pomocy licytacji lub trafnych inwestycji – pod tym względem gra jest dość litościwa. Losowanie, licytacja kart i "litościwość gry" przypominają nieco Wysokie Napięcie.

Gra najlepiej sprawdza się w rozgrywkach trzy- i czteroosobowych. Wtedy licytacje są najgorętsze, trudniej wybić się na prowadzenie i jeszcze trudniej je utrzymać. Rozgrywki dwuosobowe są nieco słabsze – rośnie w nich znaczenie pojedynczych błędów i umiejętność szacowania zasobów przeciwnika. Z drugiej strony gra zyskuje na płynności i nie pojawia się efekt "huzia na lidera", czasami obecny w partiach w większym gronie. W wariancie pięcioosobowym oczekiwanie na swój ruch trwa zdecydowanie za długo.


Podsumowanie


Trudno mi ocenić jednoznacznie Phoenicię. Z jednej strony rozgrywki przyniosły mi satysfakcję i sporo frajdy, z drugiej mam wrażenie, że czegoś w tej grze brakuje. Mechanika, chociaż oferuje dużo możliwości decyzyjnych, nie sprawia wrażenia "elegancji".

Nie wszystko działa tak płynnie jak powinno, przez co gra nie wciąga tak bardzo jak klasyki gatunku wzmiankowane na wstępie. W trakcie obcowania z grą miałem wrażenie, że niektóre elementy są zbędne lub możliwe do rozwiązania w lepszy sposób. Paskudna grafika i kiepsko spisana instrukcja dopełniają obrazu całości.

Najgorsze jest to, że bardzo niewiele brakuje Phoenicji aby dołączyć do mojej pierwszej ligi. Po rozegraniu kilku partii mam wrażenie zmarnowanego potencjału. Do pełni szczęścia zabrakło ostatnich szlifów, może drobnego wygładzenia i uproszczenia zasad – słowem naprawdę niewiele. Jeśli więc zastanawiacie się nad zakupem – przetestujcie wersję online.

Ja pozostanę przy Brassie.



Dziękujemy za udostępnienie egzemplarza dystrybutorowi gry - firmie Rebel.pl