» Recenzje » Wiochmen Rejser

Wiochmen Rejser


wersja do druku

Gra o dwóch obliczach

Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Wiochmen Rejser
Na Wiochmena wydawnictwa Kuźnia Gier zapatrywałem się entuzjastycznie już od dłuższego czasu. Cena była zachęcająca, a od posiadaczy tej gry słyszałem całkiem pozytywne opinie. Zresztą już sama koncepcja karcianki, w której ścigamy się furmankami do remizy, wydawała mi się godna poświęcenia tych dwudziestu złotych. Do zakupu przekonałem się jednak po żmudnej penetracji sieci, gdzie zaczytywałem się w komentarzach na temat Wiochmena. I tym oto sposobem gra trafiła w moje ręce.

Pudełko jest niewielkie, co ma swoje zalety – zawsze można bez większych problemów zabrać grę do podręcznego bagażu. Jest też całkiem ładne, trzyma klimat, ale... Karton jaki został użyty w produkcji pudełka jest jednym słowem beznadziejny. Łatwo się gnie i zdziera, więc przyszli posiadacze Wiochmena - zostaliście ostrzeżeni. Zajrzałem do środka niewielkiego opakowania i dziesiątki wykałaczek wysypały się na dywan. Patent z wykałaczkami służącymi za znaczki Popędu jest naprawdę godny uwagi. Kiedy wszystko pozbierałem, badając przy okazji krytycznym okiem pionki a la Chińczyk, uwolniłem karty z recepturek. I tutaj, szczerze pisząc, zostałem w pełni ukontentowany. Karty są wykonane z dobrej jakości kartonu, dostatecznie wytrzymałego i milutko gładkiego. Są też naprawdę dobrze zaprojektowane - czerń i biel skomponowana w przyjemny dla oka sposób, a arty, z pozoru toporne, mają swój niezaprzeczalny urok wpasowujący się w atmosferę wozakowych wyścigów.

Kiedy badanie wizualne zostało zakończone, wziąłem do ręki instrukcję. Zasady na papierze brzmią dość skomplikowanie, jak na wyścigówkę, w praktyce są jednak proste niczym nieobrobiony drut. Najpierw rozkłada się planszę, na której będą poruszać się nasze furmanki. Składa się ona z 24 kart Szosy , gdzie każda z nich reprezentuje jedną peerelowską, betonową płytę. Wszystkie te karty są zakryte przed graczami, jedynie karta Startu (ściernisko) i Mety (remiza) są odsłonięte na początku rozgrywki. Pozostałe zaczynają działać, gdy jakiś gracz się na nich zatrzyma. Prosta sprawa. Tura gracza składa się trzech części: pobranie kart (zawsze do pięciu), faza Rozpędu i faza Jazdy. W fazie Rozpędu wykorzystujemy karty, takie jak "Bat" czy "Wio", by uzyskać jak największą prędkość wozu, a przy okazji miotamy w przeciwnika wszelkie możliwe utrudnienia, jak "Rzut Flaszką" czy "Prr". W tej fazie traci się przeważnie wszystkie karty Wozaka, jakie się w danej turze otrzymało. Ostatni krok, czyli faza Jazdy, to część tury, w której ruszamy się naszym wozem. Mijając furmankę przeciwnika możemy przy okazji wybatożyć jego biedne dzieciątka.

No cóż, sami widzicie, że gra na samych wyścigach się nie kończy. Każdy wóz posiada dzieciaki, które są swoistym balastem i obrazują jego żywotność. Jeżeli Furmanka straci wszystkie dzieciaki, to się wykoleja i bum! Gracz wypada z rozgrywki. Już zaczynacie rozumieć gdzie leży siła tej gry? Rozgrywka jest dynamiczna, masa kart specjalnych, jak Nahaj, Nie ma Bata czy Dzieci mają Owsiki, w ciągu jednej tury może obrócić rozrywkę o sto osiemdziesiąt stopni, zamieniając potencjalnego lidera w przegranego. Trzeba więc uważać na każdy ruch przeciwnika, a przeciwników może być sporo, bo aż trzech.

Znasz już mniej więcej zasady i dręczy cię pytanie: ile razy okładanie się nawzajem batem czy rzucanie w przeciwnika flaszką będzie zabawne? I czy w ogóle będzie dla osób o bardziej wysublimowanym humorze? W tym rzecz, że nie będzie. Jeżeli stanę przed wyborem: czy zagrać w Wiochmena, Cytadelę lub Fasolki, na pewno nie wybiorę Wiochmena. A to źle wróży grze, tym bardziej, że nawet persony, którym ta gra się spodobała, odczuwają pewne znudzenie po kilku rundach. Jednakowoż gra jest idealnym łamaczem lodów na każdej imprezie czy nieformalnym spotkaniu towarzyskim - ze względu na proste zasady, dynamikę rozgrywki i neutralny klimat. Nie każdy z chęcią zagra w grę Fantasy czy SF, za to w wyścig furmanek - jak najbardziej. Gra jest świetna na jedną, dwie rozgrywki, jako wstęp do innych, poważniejszych gier. Coś w rodzaju uwertury na poprawienie humoru.

Czy opłaca się kupić Wiochmena? No cóż, decyzja nie jest łatwa, bo gra nie zachwyca. Ale nie jest jednak karcianką złą, ba, jest całkiem niezła na niedługi okres czasu. Zapewne gdyby kosztowała więcej, nie polecałbym jej nikomu. Nie jest to gra wybitna, nie jest to nawet gra bardzo dobra. Jest to zwykły kawał niezłej rzemieślniczej pracy, który gwarantuje prostą rozrywkę "do piwa". Jeżeli porównamy jakość produktu do ceny, wyjdzie nam gra godna zakupu – dwadzieścia złotych za w miarę przyjemną imprezową rozrywkę. Więc jeżeli masz luźną kwotę do wydania, to możesz swobodnie zakupić Wiochmena. Raczej nie będziesz zawiedziony.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


6.35
Ocena użytkowników
Średnia z 17 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 6
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Typ gry: karciana niekolekcjonerska
Ilustracje: Marcin Gręźlikowski
Data wydania oryginału: 2005
Wydawca polski: Kuźnia Gier
Liczba graczy: od 2 do 4
Wiek graczy: od 12 lat
Czas rozgrywki: od 15 do 45 minut
Cena: 19,95 zł.



Czytaj również

Wiochmen Rejser
Bo ja jestem furman, furman...
- recenzja
Na sygnale
Symulator polskiej służby zdrowia...
- recenzja
Wolsung
- recenzja
Rice Wars
Gra niczym katana...
- recenzja
Inwigilacja luksusowa
Co tam, panie, w polityce?
- recenzja
Inwigilacja
Ta śmieszna polityka...
- recenzja

Komentarze


Furiath
    Kilka celnych spostrzeżeń
Ocena:
0

Gra po kilku razach jest nudna.
Zasady, wbew pozorom sa skomplikowane - faza rozpędu, rzucanie wio, hiperfurman, itd. Zasady sa na tyle skomplikowane, że przecięni znajomi, którzy są z daleka od wszelkiej fantastyki nie zakumają ich łatwo. Zatem nie będzie to dla nich tak zabawne, jak gra fantastyczna ale z banalnie prostymi zasadami.

To przykład z wczoraj - grupa znajomych - najpierw zachwyty nad carcassone, potem wiochmen. Widziałem, jak im cięzko było załapać niuansy zasad.

Oczywiście, dla wyjadacza z naszej działki, zasady wiochmena sa banalne, ale dla nie mających wcześniej kontaktu z karciankami niespecjalnie: karta zagrana w każdej chwili, a karta zagrana wg kolejności, wykałaczki, rzucanie wio.

IMO - gra jest mocno przeciętna i niespecjalnie śmieszna. Daleko jej do Sim Wiochy, która miała hardcorowe podpisy i niezły koncept.



07-07-2006 11:18
~redshark

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
a ja ci powiem ze Wiochmen Rajser moi znajomi szybko zajarzyli bo co tu jest trudnego ze na poczatku rzuca sie Wio potem juz nie mozna, nastepnie jest faza dodawania sobie ilosci oczek o ile sie pojedzie lub uprzykszanie zycia innym i na samym koncu sama jazda do przodu i ewentualne badozenie jesli komus zostaly baty łoj biedne dzieci :P gra jest fajna ale faktycznie lepiej sie gra w wiekszym gronie bo na dwie osoby to jest taka se paktycznie zabawa jest przy 3/4 osobach :) na dwoch nie polecam....
26-07-2006 00:18

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.